Obozy KCT

Krakowskie Centrum Taekwon-do

Aktualności

Letni Obóz w Porębie Wielkiej

„Po obiedzie zostaliśmy powołani do gry w tenisa. A właściwie próby gry w tenisa, bo samo trafienie paletką w piłeczkę okazało się wyzwaniem. Na szczęście większość grupy ma rozum i godność człowieka, więc uznała tenisa za sport durny.” – przeczytaj pełną relację jednej z uczestniczek.

W tym roku po raz pierwszy obóz został zorganizowany w Domu Wczasów Dziecięcych w Porębie Wielkiej. Ośrodek ten stworzył nam idealne warunki do trenowania i rozwoju młodych sportowców. Plan dnia był prosty: przed śniadaniem formy, przed obiadem technika i samoobrona, a przed kolacją trening z walki. Czas wolny pomiędzy posiłkami i treningami wykorzystywaliśmy na inne aktywności takie jak tenis, baseball, badminton, grę w śledzia oraz piłkę nożną.

Pierwszego dnia po rozlokowaniu się w pokojach zostaliśmy zwołani do świetlicy. Trenerzy zapoznali nas z regulaminami i planem obozu. Przed kolacją odbył się pierwszy trening z walki. Zostaliśmy podzieleni na dwie grupy: starszych i bardziej doświadczonych w boju oraz młodszych dopiero rozpoczynających przygodę z light-contactem. Trenerzy, dbając o to by się nam nie nudziło, po kolacji zabrali nas na bojo, gdzie próbowaliśmy grać w baseball. Do MLB się nie załapiemy, ale zabawa była przednia.

 

Drugi dzień zgodnie z rozkładem dnia rozpoczęliśmy od układów formalnych. Po śniadaniu podzieliliśmy się na dwie grupy. Katolicy poszli na msze online, a reszta grupy grała w badmintona. O 11.30 przyszedł czas na pierwszy trening z techniki i samoobrony. Aby uniknąć zbędnych odcisków kopnięcia i tarzanie się ćwiczyliśmy na trawce. Po obiedzie zostaliśmy powołani do gry w tenisa. A właściwie próby gry w tenisa, bo samo trafienie paletką w piłeczkę okazało się wyzwaniem. Na szczęście większość grupy ma rozum i godność człowieka, więc uznała tenisa za sport durny. Przed kolacją standardowo mieliśmy sparringi, a wieczorem oglądaliśmy film.

 

Dzień trzeci przebiegał według planu. Najstarsi uczestnicy obozu dostali bojowe zadanie. Od tego dnia rozgrzewek nie prowadzili trenerzy, lecz potencjalni przyszli trenerzy. Jedyną odskocznią od rutyny tego dnia było wyjście do sklepu.

W czwarty dzień obozu trening układów odbył się normalnie, jednak reszta planu dnia została zakłócona przez wyjście na Turbacz. Na górę weszli wszyscy, ale nie wszyscy zeszli. Po powrocie do ośrodka na zbłąkanych wędrowców czekała obiadokolacja i film.

 

Piąty dzień obozu przebiegał według planu. Dodatkową atrakcją było wyjście do sklepu oraz wieczorny grill. Czekając na jedzenie młodsi grali w baseball, a starsi w śledzia.

Szósty dzień obozu również nie odznaczał się nadprogramowymi atrakcjami. Trenowaliśmy jak co dzień, jedyną zmianą była rozgrzewka przed techniką. Nie prowadził jej przymusowy ochotnik, tylko graliśmy w siatkę i gałę.

Dnia siódmego nasz plan dnia uległ zmianie. O 7.30 zamiast na formy poszliśmy na śniadanie. Po jedzonku zapakowaliśmy się do autokaru i pojechaliśmy na basen do Limanowej. Jak wróciliśmy odrobiliśmy trening z układów. Przez deszcz nie mogliśmy mieć treningu techniki na trawie, więc przenieśliśmy się na salę gimnastyczną. Sparringi niestety przepadły w planie dnia.

 

Po siedmiu dniach wszystkim ze zmęczenia i przetrenowania kolana wyginały się w drugą stronę, a biodra odmawiały posłuszeństwa. Grono pedagogiczne zarządziło dzień resetu. Ósmy dzień obozu minął nam na grze w durnego tenisa, wspinanie się na ściance wspinaczkowej i graniu w śledzia.

Dziewiątego dnia powróciliśmy do standardowego trybu trenowania. Na treningu z techniki ćwiczyliśmy między innymi nomo yopa oraz uskutecznialiśmy walki w parterze. Z kolei na sparringach poznaliśmy ulubioną technikę Bonusa BGC, tak zwany kołowrotek, oraz okopywaliśmy się po nogach low kickami.

 

W dziesiąty dzień część z nas zdecydowała się przystąpić do egzaminu. Ci którzy nie czuli się na siłach, nie mogli lub nie chcieli zdawać byli torturowani tenisem. O godzinie 12.30 wszystkich 14 zdających dowiedziało się, że dostało promocję na wymarzone stopnie. Po obiedzie zamiast treningu czekało nas rozstrzygnięcie konkursu czystości. Największy pokój na obozie okazał się też najczystszym, a w nagrodę lokatorki zostały zabrane na deser. Po kolacji zapakowaliśmy się do autokaru i wróciliśmy do Krakowa.